Na Sycylii można je znaleźć na każdej ulicy w każdym momencie, zawsze ciepłe, chrupiące i pachnące, w różnego typu smażalniach. Prawdziwe ,,arancini" są z nadzieniem w środku - z szynką, serem, grzybami, warzywami. Moje są bez nadzienia ponieważ uwielbiam je jako dodatek do obiadu. Same z dodatkiem ulubionego sosu smakują równie dobrze.
***
Składniki: 2 woreczki ryżu paraboiled, 3 jajka, 3/4 szkl mąki pszennej, 1 cebula, 1/4 szkl sera żółtego, 10 dag mozzarelli, 2 łyżki natki pietruszki, łyżeczka curry lub kurkumy, sól, pieprz, bułka tarta, olej do smażenia,
Wykonanie: Ryż ugotować, odsączyć, wysypać z woreczków do jednej miseczki. Cebulę drobno pokroić i podsmażyć na złoto. Dodać do ryżu, wraz z startym na małych oczkach serem, jajkami, z pokrojoną drobno mozzarellą, natką pietruszki, doprawić do smaku. Mąkę dosypujemy stopniowo, tyle żeby masa była dość zwarta i dawała się formować. Może wejść mniej mąki, jest to orientacyjna wielkość. Łyżeczką formować kuleczki, obtaczać w bułce, smażyć na głębokim tłuszczu.
***
wygladaja apetycznie:D
poproszę taką małą 'stertę' :)
Ja też poproszę! :)